Z roku na rok, wraz z każdym kolejnym okresem jesienno-zimowym, przybywa entuzjastów morsowania. Tej formie rekreacji oddaje się także coraz więcej celebrytów, dzięki czemu wciąż wzrasta popularność tej metody spędzania wolnego czasu oraz świadomość korzyści, jakie za sobą niesie. Najbardziej zdeterminowani rozpoczynają sezon na morsowanie wraz z początkiem października. W Polsce został zresztą pobity rekord Guinessa w największej liczbie osób biorących jednocześnie udział w tym procederze. W 2015 roku w Mielnie do zimnej wody zdecydowało się wskoczyć jednocześnie aż 1799 morsów!
W czym tkwi fenomen tej jesienno-zimowej aktywności? Przy zachowaniu ostrożności i dobrym fizycznym przygotowaniu, morsowanie może przynieść wiele korzyści naszemu organizmowi.
Morsowanie polega na krótkotrwałym zanurzeniu się w zbiorniku wodnym w okresie jesienno-zimowym. Chodzi o to, by woda w jeziorze, rzece lub morzu miała niską temperaturę – poniżej 5०C. Morsowanie porównuje się do zabiegów leczniczych, w których zimno to panaceum. Działa ono jak krioterapia, która wykorzystuje naturalne reakcje obronne organizmu. W jej trakcie dochodzi do schłodzenia powierzchni ciała niską temperaturą, wskutek czego zwężają się naczynia krwionośne, co spowalnia przepływ krwi. Stopniowo obniża się temperatura skóry, mięśni i stawów, co daje efekt znieczulający. Następnie naczynia ulegają znacznemu rozszerzeniu, ponieważ organizm chce się bronić przed zimnem. Pojawia się rumień, co jest sygnałem zwiększenia ukrwienia skóry. W ten sposób dochodzi do przyspieszenia krążenia. Ostatecznie skóra i tkanki stopniowo się rozgrzewają, obniża się napięcie ścian naczyń krwionośnych, spada także ciśnienie tętnicze. Taki zabieg pomaga uporać się z wieloma przypadłościami zdrowotnymi, ponieważ oddziałuje na cały układ hormonalny i odpornościowy.
Dlaczego morsy wybierają zimną wodę, a nie zimne powietrze? Ponieważ schładza ona szybciej i skuteczniej.
Morsy podkreślają, że ich jesienno-zimowa aktywność ma wiele zalet. Traktują ją jak rozrywkę, która daje mnóstwo pozytywnej energii, a do tego sprzyja wzmacnianiu odporności. Krótkotrwałe zanurzenie się w zimnej wodzie wzmaga produkcję endorfin – hormonów, które nie tylko dają nam poczucie szczęścia, ale także działają przeciwzapalnie i przeciwbólowo. Zimno zmniejsza ponadto napięcie mięśni, dzięki czemu przyspiesza regenerację po wysiłku, poprawia zakres ruchomości w stawach i działa przeciwbólowo.
Regularne morsowanie oprócz dumy z wyjścia z własnej strefy komfortu, daje wiele zdrowotnych korzyści. Hartuje ciało, ponieważ ekspozycja na zimną temperaturę pobudza produkcję monocytów, limfocytów i aktywność interleukiny-6. W ten sposób przyzwyczajamy organizm do niskich temperatur, dzięki czemu będzie on sobie radził lepiej w okresie jesienno-zimowym. Morsowanie poprawia ponadto wydolność fizyczną, a co najważniejsze wzmacnia nasz układ odpornościowy chroniąc przed działaniem wolnych rodników. Co ciekawe, bycie „morsem” może przełożyć się także na poprawę parametrów krwi.
Ważny aspekt stanowi również zwiększenie komfortu psychicznego. Choć początkowo zanurzenie w zimnej wodzie może budzić obawy, to przełamanie psychicznej bariery, która powstrzymuje nas przed wejściem do wody, powoduje dumę, wzrost poczucia własnej wartości i ogromną radość. Rozpoczynając przygodę z morsowaniem, dołączamy ponadto do grupy ludzi z pozytywną energią, których zimno jednoczy, motywuje do działania i skłania do przełamywania zarówno swoich, jak i cudzych lęków.
Morsem nie można stać się z marszu. Nieodpowiednie przygotowanie się skutkuje zwykle zaburzeniem ze strony różnych układów w naszym ciele – układu krążenia, nerwowego i oddechowego. O przygodzie z morsowaniem najlepiej pomyśleć jeszcze latem i wtedy zacząć regularnie przyzwyczajać organizm do obniżającej się temperatury wody i powietrza. Jeśli jednak przygodę chcemy rozpocząć zimą, to warto po konsultacji z lekarzem oddać się pod opiekę doświadczonego morsa.
Nowicjusze powinni zaczynać od małych kroków, ponieważ nieprawidłowe zażywanie zimnych kąpieli może doprowadzić do szoku termicznego. Na początku wystarczy zaledwie kilka minut w zimnej wodzie. Z czasem, wraz z nabieraniem doświadczenia, okres ten można wydłużać.
Żeby zdrowo morsować trzeba być wyspanym, wypoczętym, trochę głodnym i trzeźwym. Przygoda rozpoczyna się od rozgrzewki, wejścia do wody oraz zdecydowanym, ale niezbyt gwałtownym zanurzeniu się (w zależności od możliwości i predyspozycji). Po kilku sekundach lub minutach można wyjść z wody i się rozruszać (bieg, skakanie) w celu pobudzenia pracy serca. Następnie można zanurzyć się po raz drugi i cały proces powtórzyć. Zwieńczeniem morsowania jest osuszenie się ręcznikiem, ubranie i uraczenie ciepłym napojem.
Morsowanie kończy się intensywnym wysiłkiem fizycznym w ciepłym ubraniu.
Nie każdy może korzystać z uroków morsowania. Wchodząc do zimnej wody, wystawiamy organizm na nie lada wyzwanie, co może pociągać za sobą poważne konsekwencje zdrowotne. Przede wszystkim, jeśli chcemy się hartować, musimy być zdrowi. Wszelkie choroby infekcyjne i wirusowe od razu wykluczają nas z grona morsów. Przeciwwskazaniem są również poważne choroby kardiologiczne (np. niewydolność układu krążenia, zatory i zakrzepy w układzie żylnym), epilepsja, borelioza oraz niedoczynność tarczycy. Również choroby przebiegające z nietolerancją niskich temperatur (np. choroba Raynauda) są przeciwwskazaniem do gwałtownego schładzania ciała. Zimnej wody powinny wystrzegać się także kobiety w ciąży.
Tak naprawdę każdy przyszły mors powinien najpierw skonsultować swoje plany z lekarzem, by ta zimowa aktywność przyniosła mu jak najwięcej korzyści, a nie szkód.